Przeszłości nie wskrzesimy, przyszłość nieznana, ale powspominać warto. Bo to 60 lat jak ukończyliśmy podstawówkę w Nekli. Wtedy, na zakończenie siódmej klasy, śpiewaliśmy tak: „Żegnaj nam szkoło kochana, nadeszła chwila rozstania, serce tak dziwnie uderza, mgła jakaś oczy zasłania. Jutro tu pustki zagoszczą, umilkną gwary, hałasy, bo opuszczamy cię szkoło, te mury szkolne i klasy.” Były kwiaty, piękne, z własnych ogródków, uściski, radość i łezka w oku, która nieodłącznie towarzyszy w chwilach rozstań. Bo tam, w szkolnej ławce, zostawiliśmy cząstkę swego życia, kawałek historii i młodości, o której nie wiedzieliśmy, że jest to najpiękniejszy, beztroski czas z zaprzyjaźnionymi koleżankami i kochanymi pedagogami, którzy z ołówkiem w ręku, kompasem i książką wprowadzali nas w arkana wiedzy i postrzegania świata, przekazywali wartości, które – dziś, jestem pewna – przetrwały próbę czasu. Wtedy to właśnie nastał ten czas, że musieliśmy wymknąć się spod opiekuńczych skrzydeł rodziców i iść wyżej i dalej, w nieznany nam świat, rozpoczynając nowy rozdział życia. Ale, jak to młodzi, pełni ufności i dobrych myśli, nie przewidzieliśmy, że w tym nieznanym nam świecie można czasem spaść z huśtawki, mocno się poturbować, czyli dostać cięgi od życia. I tak idąc i idąc dopadła nas jesień życia.
I teraz każdego ranka przebudziwszy się jeszcze z zamkniętymi oczami myślimy jak ja się cieszę, zaraz z czego się cieszę, już wiem jest nowy dzień – piękny ze słoneczkiem wesoło zaglądającym w okno, pogoda ładna, ale i deszcz jest piękny, bo te życiodajne kropelki to pokarm dla roślin, a zimą ten szron na drzewach to piękny widoczek z bladawo przedzierającym się słońcem, to prawdziwy cud natury. Te drobne cząstki życia dają tyle pozytywnej energii i entuzjazmu, że świat staje się przyjaźniejszy, a troski po części ulatują w niebyt. I my tak 60 lat od ukończenia podstawówki podziwiamy, a zarazem myślimy, może dobry los da nam rok, może jeszcze trochę, a może trzy, a może jeszcze dłużej będziemy podziwiać ten ojczysty kraj. Te łąki i pól łany i las za strugą, ten nekielski park, ten 600-letni dąb, ten staruszek platan, tę rozłożystą sosnę roztaczającą woń wokół, ten zapach siana, kwiatów, maków, chabrów i stokrotek.
No ale cóż, coraz mniej nas do pieczenia chleba… Ostatnio odeszła z naszego grona Reginka Konieczka-Przybylska, to jedna z tych koleżanek, która codziennie przemierzała pieszo drogę ze Stroszek do szkoły. Twego sympatycznego uśmiechu i życzliwego serca będzie nam brakowało. Będzie nam brakowało Krysi Zmyślonej-Jaraczewskiej, która nie tylko wychowała pokolenia nauczycieli, ale swym dyrektorowaniem pokazała wielką pokorę, życzliwość uzyskując najpiękniejsze miano: „Nasza Mamuśka”. Będzie brakowało Józka Chełkowskiego, zasłużonego mieszkańca Sierakowa, wielkiego człowieka, który rozweselał, zachwycał nie tylko „Brawyndami Jacha Powsinogi”. Każde odejście przybliża nam myśl – „Śpieszny się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…” – to cytat dla Ciebie Reginko, Krysiu i Józku.
Wiek nasz skłania nas do nieprzejednanej myśli, że choroba czai się tuż, tuż, a w zasadzie porządnie nas gnębi. I w tym miejscu warto ku pokrzepieniu naszych skołatanych serc podzielić się myślą Jerzego Stuhra, który w swej książce o znamiennym tytule: „Tak sobie myślę… Pamiętnik czasu choroby” pisze: „Niech mi wiara da siłę i energię, to dziękuję serdecznie i niczego więcej nie chcę.” Bo życie to takie pole minowe, przeszedłeś kawałek, to koniecznie podziękuj, zrób następny krok, jeden nie więcej, znowu podziękuj, nie puszczaj się biegiem i tak pięknie pisze pan Jerzy (aktor), a ja nic nie umiem dodać, bo to pouczające i pełne nadziei słowa.
Ale, póki co, w tym pełnym życiowych niespodzianek świecie są też chwile radości, które zapadają w pamięci – to te spotkania naszej klasowej rodzinki z podstawówki nekielskiej. Warto przypomnieć, że te 60 lat minęło jak mgnienie wiosny, ale, nie wiedzieć czemu, te spotkanie nasze mają jakąś magiczną siłę, która udziela się każdemu z nas. Ale, tak sobie myślę, że to przez to, że każde nasze działanie jest po to, aby drugiemu zrobić radość i przyjemność, dosłownie każdy każdemu. Ta atmosfera wspaniała, przepojona ciepłem, serdecznością i te wspomnienia z dzieciństwa, które krzepią, dodają siły i odmładzają, że nie wspomnę o wspólnym śpiewaniu. Są to rzeczy niewielkie, bo jak mówią: mała rzecz a cieszy. Zaczęło się od fotografii, tych dawnych, z podstawówki, których było niewiele, bo i w owym czasie fotografia należała do rzadkości, ale obecnie mamy już je wszyscy. Ale samo wpatrywanie w nie nam nie wystarczało. Wykorzystując te zdjęcia zrobiono płytę pt: „Szkolne wspomnienia”, a następnie drugą „Najpiękniejsze chwile życia”. To było coś tak ujmującego, że nie potrafię tego opisać, a te kubeczki z uwieńczeniem przeszło 30-tu twarzyczek, gdzie każdy bez trudu się rozpozna (za piękne wykonanie ukłon dla pana Odrobnego), a te różyczki dla każdego własnoręcznie robione, książeczki ze złotymi myślami Romana Mleczki, wiersze i wierszyki pisane dla nas i o nas przez naszego klasowego poetę Czesława, „Brawyndy Jacha…” autorstwa Józka również dla nas i o nas, a te literki drewniane dla każdego z nas wykonane techniką decoupage przez Terenię i czego tam jeszcze nie było. Ale zatrzymam się na śpiewniku w wykonaniu Stefana Najtkowskiego, liczącego 80 piosenek, są tam te dawne, nowsze, biesiadne i czego dusza zapragnie. Ale o dwóch takich koniecznie wspomnę, bo są stare jak świat, nie mają autora, a śpiewały je nasze babcie, mamy, pogwizdywali nasi ojcowie przy goleniu: „Chciało się Zosi jagódek…”, a druga oczywiście o babci: „Przepijemy naszej babci pieska, kotka…, pozostanie naszej babci tylko szczotka…”, ale nas to nie martwi bo dzisiaj u babci komóreczka, laptopiczek i co tam jeszcze. A babcia to babcia, ze swą mądrością życiową, kto umie docenić, to odnalazł skarb.
Te nasze wspomnienia są udziałem wielkich, którzy już to przeżyli (babcie, mamy, pedagodzy i inni), a jeszcze jeśli we wspomnieniach nosimy życzliwość, myślimy pozytywnie z wielką tolerancją dla bliźniego swego, to wszystko daje nam siłę napędową do czynienia różnych wręcz szlachetnych rzeczy, bo kto wiele piękna doznał w życiu, ten też powinien wiele z siebie dać. Często pod strzechą boleśnie minionego czasu kryje się niepowtarzalne piękno, jakaś ogromna mądrość, co nie raz może doceniamy zbyt późno. Można się czasem z różnymi osobami utożsamiać, czegoś nauczyć, a uczymy się po kres naszych dni. Ale my jesteśmy już dobrze z górki, nasz czas już przeminął jak wiosny powiew, ale jest taka piękna złota myśl, która nam zawsze przyświeca: „Jeśli robisz z trudem coś pięknego trud mija piękno pozostaje, a jeśli czynisz z rozkoszą coś szpetnego rozkosz mija a szpetota pozostaje.” – To mamy wpojone i przekazujemy dalej. A ostatnio upewniła nas o słuszności tych poczynań pani nauczycielka Danuta Konieczka, która w swym liście napisała tak: „Podążacie właściwą drogą, nie zaniedbujcie dawnych wspomnień, cieszcie się chwilą i umilaniem życia innym, poświęcajcie czas dla innych, trzeba się cieszyć tym co mamy, żyć uczciwie i szczęśliwie.” Piękne te słowa pozostaną w naszych sercach. A ja zakończę tymi słowy – i cóż nam więcej trzeba, niech utrapienia odejdą w cień, bo dla nas liczy się każdy nowy dzień.
Elżbieta Frąszczak
PS. Podziękowań nigdy za wiele.
„Choćbyśmy cały świat przemierzyli w poszukiwaniu piękna, nie znajdziemy go nigdzie, jeśli nie nosimy go w sobie.” To dla Ciebie cytat, Tereniu Strzyżewska, za trud i radość, którą nas zawsze obdarowujesz, przyjazną atmosferę, zorganizowanie już jedenastu wspaniałych spotkań klasowych i również dla tych wszystkich, którzy pomagali Tobie, jak mogli i umieli najlepiej. Dla tych, którzy nie mogli przyjechać, niech wiara da Wam siłę i energię, wracajcie do zdrowia.
Osobne podziękowania dla księdza proboszcza Wojciecha Schejna, za uroczyste odprawienie mszy św. w intencji 22. już nieżyjących z naszej klasy koleżanek i kolegów.